Niestety nie
Przyznaje się bez bicia że po 1.5 miecha skapitulowałem bo nie jestem z bogatej rodziny po 3 miesiącach bezrobocia mój budżet wyglądał jak finanse mozambiku , nie było opcji pływać w obłokach marząc o sterach D6 czekając aż się coś znajdzie, tylko iść gdziekolwiek żeby dziurę załatać
Ale cały czas szukam , uprawnienia ważne są dożywotnio się więc lekko zastanawiam czy w tym roku nie dać sobie spokój, jako początkowy pracownik nie mam szans na więcej niż 7-8zł/h a to jest trochę mało zważywszy że równie dobrze zima może przyjść w październiku i w te kilka miesięcy nie odłożę żeby ją przetrwać, a w październiku już rynek pracy się kurczy mocno i jest ryzyko że cała zimę będe co miech wpatrywał się w piękne piersi stażystki odpowiedzialnej za pośrednictwo pracy w pośredniaku
Znaczy piersi są ok , ale rozterki czy zjeść tą parówkę z tesco czy zostawić na jutro na śniadanie już nie są takie ciekawe
Miałem okazje jeździć detem przy zasypywaniu jakiejś żwirowni , ale facet nie chciał mi dać żadnej umowy (bez papieru to też żaden staż moim zdaniem, jak udowodnisz kolejnemu pracodawcy że robiłeś ?? on ci powie panie a ja to samolotem latam tylko kwita nie mam
) pozatym jak chciałem 9zl/h to robił oczy jakbym mu ojca gazetą zatłukł a ja miałem 65km w jedną stronę dojazdu i szybko (aczkolwiek grzecznie , bez pyskówek czy stawiania klocka na biurko w jego gabinecie ) się pożegnałem....
Zresztą zaniedbany det to nie jest maszyna na 12h roboty , lemiesz mały , silnik zajechany , gąsienice wiszą jak cycki 70 latki , jak dasz mu w palnik to przeskakują (koniec naciągu i tylko wymiana chyba ?? ) a tu ci walą wywrotkę za wywrotką (dobrze że głównie jakieś zgruzowane 3 ośki i 2 , żadnych patelni czy 4 osiek bo dopiero by tempo było
) i wpychaj to do rowu , jak suche to pół biedy ale jak burza przeszła , toniesz w tej breji na moście , strach skręcać żeby któraś luźna gąsienica nie spadła(ja jestem kocur po kursie , nawet nie potrafiłbym jej założyć
) , oczywiście maszyna wymaga ciągłego serwisu ( co jakiś czas stop , oleju dolej , wody dolej , potem morduj się z tym silniczkiem rozruchowym żeby to ożyło) wszystko chodzi jak w t-34 ( głupie dźwignie od sprzęgieł bocznych wymagają siły jak do wyrywania drzew ) huk że burzy w nim sie słychać nawet
, jak słońce to masz piekarnik mimo otwartych na oścież drzwi , jak deszcz to leci z dziurawego dachu i nieszczelnych szyb i ogólnie 2 dniówki po 12 ii padasz na pysk
Jeszcze do tego mega stres bo tą cała teorię z kursu to można sobie w śmierdzącą dziurę wsadzić , nie ma opcji na spychanie pośrednie taki gruzem bo jak usypiesz górkę daleko od dziury (a to nie była na 2 szpadle głeboka dziura tylko stare wyrobisko , przy skarpie było nieraz 3m ?? z tym że dno nierówne, i miejscami podmokłe niestety, co jeszcze bardziej potęgowało strach że wpadnę jak śliwka w kompot ) i potem spróbujesz ją wepchnąc drugą górką żeby stać możliwie daleko od skarpy to det nie ma siły , więc spychasz bezpośrednio prawie wjeżdżając do dziury
No i oczywiście całe uroki pracy operatora od kuchni ale dla mnie to nowość i stres trochę-chwilami byłem sam w szczerym polu , jak burza przyszła to całe gacie ufajdałem bo nie wiedziałem czy zostać w tym spychu czy co ?? stanąć w szczerym polu albo pod drzewem
?? srasz w krzaki , wszystko naprawiasz samemu............fajnie że żadnych pieprzonych nocek jak to na produkcji tylko 6-18 i wsio.....
aczkolwiek zrezygnowałem głównie ze względu na dojazd , to jest kawał drogi , nawet skuterem który pali 3/100 to ci przy tak niskich zarobkach zżera sporo kasy , a i dupsko po 65km z prędkością 40km/h na małym chińczyku boli jak po urwanym filmie w błękitnej ostrydze
No i przyszłości też tam żadnej bo to żadna skanska czy strabag , zakopali tą dziurę i wszystkich wyrzucił.....
Ale uprawnień nie żałuje , są dożywotnio , w przyszłym roku spróbuje znowu teraz jeźdżę widelcem z widłami krzywymi jak nogi początkującej amatorki wysokich szpilek, co zostawia kałuże po każdym postoju ale mam trochę więcej niż najniższą i reperuje budżet
Damy radę