Ja nie mówiłem, że przestanę, w przeciwieństwie do Ciebie
Ty zaś wróciłeś do prób obrażania mnie... eh.
Inaczej. Dzwoni do ciebie gość, pyta o robotę. Konkurencja wyceniła na 150 zł. Ty z dobrą gadką wyszarpiesz 160 może 200 zł (w zależności jak dobrą gadkę ma ten z konkurencji). Jak krzykniesz 300 zł, to inwestor zleci robotę za połowę ceny, nawet jak tamten będzie hiper gburem.
Wczoraj rozmawiałem z handlowcem, z oka sprzęt który mnie interesuje wycenił na jakieś 7-8 stówek. Żeby mnie leasing takiego sprzętu nie zaorał, musiałbym podnieść stawki 2-3 krotnie. Każdego dnia sobie zadaje pytanie jak to zrobić i zagadnienie traktuje śmiertelnie poważnie.
Rozumiem frustracje, bo ty masz nowy sprzęt (gratuluję, bo jest to rzadkością w firmach, które są nastawione typowo na usługi sprzętem - i wcale nie wiem czy twoja firma taką jest), a robotę za ułamek ceny weźmie weekendowy kopacz, który kupi minikoparkę, żeby wyrównać podwórko i robi fuchy, albo inny rolnik, któremu się nudzi (tydzień bez takiego na forum, to tydzień stracony), ale jednocześnie mało jest treści w tych twoich postach.
Serio, jestem otwarty na rozmowę i naprawdę bardzo chętnie dowiem się jakie są sposoby, żeby diametralnie podnieść stawki, ale utrzymać klientów. Popieram uświadamianie kosztów pracy, popieram dążenie do posiadania jak najnowszego sprzętu, ale moim zdaniem nie powiedziałeś najważniejszego - jak przekonać klienta, żeby wolał zapłacić 300 zł za coś, co konkurencja zrobi za 150 zł. I to przy takiej prostej usłudze - bo w gruncie rzeczy to też jest problem.